Strony: | 1 | ... | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | ... | 119 |
Po balu rozmawiają dwie koleżanki:
- Jak spędziłaś Sylwestra?
- Sam zszedł...
We włoskim mieście, na głównym placu zebrano wszystkich mężczyzn.
- Kto z was robi amore 3 razy w tygodniu, ręka do góry!
- 50% podniosło ręce.
- Kto z was robi amore raz w tygodniu, ręka do góry!
- 25% podniosło ręce.
- Kto z was robi amore raz w miesiącu, ręka do góry!
- 24% podniosło ręce.
- Kto z was robi amore raz w roku?
- JA! JA! JA!
Jeden zaczął wymachiwać rękami i skakać do góry.
- OK! Ale czemu tak się cieszysz?
- Bo to jutroooo!!!!
Mały Szkot prosi ojca o pieniądze na karuzelę.
- Jeszcze czego! - oburza się ojciec. - Nie wystarcza ci, że ziemia się kręci?!
Matka ostrzega córkę:
- Nie podobają mi się twoje wycieczki z Jackiem na motorze.
- Ale dlaczego? - pyta zdziwiona nastolatka.
- A jeśli wywiezie cię do lasu i zagrozi, że jak nie zrobisz, co zechce, to cię tam zostawi?
- Mamo... - odpowiada z uśmiechem córka - ...czy kiedykolwiek wracałam pieszo?
Król zwraca się do swojego rycerza:
- Rycerzu, czy zechcesz obronić nasze królestwo przed wielkim smokiem?
Rycerz bez zastanowienia założył hełm i wsiadł na konia. Uradowany król na to:
- Poczekaj, nie zapytasz nawet o nagrodę?
- Królu, tu nie ma o co pytać, tu trzeba zwiewać!!!
Rozmawiają dwaj koledzy:
- Słyszałeś? Szef zmarł...
- Tak... i cały czas się zastanawiam kto jeszcze...
- Jak to "kto jeszcze"?
- No tak, w nekrologu jest napisane: "wraz z nim odszedł jeden z naszych najlepszych pracowników..."
Polska jesień, deszcz zacina, zimno, ponuro. Przez miasto jedzie Mercedes, wiadomo szklane drzwi, aby dres było widać, klasa S. Zatrzymuje się na skrzyżowaniu na światłach obok kościoła. Kierowca opuszcza szybę, a pod kościołem z czapką w dłoni stoi sobie chudziutki facio, istna bida. Kierowca Mercedesa pyta:
- Józek? Józek, to ty?
- Heniek? - pyta bida.
- Józek, kopę lat, wsiadaj, co będziesz tak na deszczu stał, podrzucę cię.
Jadą. Józuś rozgląda się ciekawie i po chwili mówi.
- Widzę, że u Ciebie dobrze.
- Nie, co ty! Nie jest dobrze. Interesy nie idą. Zbankrutowały trzy moje firmy, stara rozwaliła nową BMkę, córka uczyć się nie chce, to wysłałem do Oxfordu, a tam skubnęła mnie na 20 patoli z Visy. Jak wróci,to jej... No, ale co u Ciebie Józek?
- No wiesz, trzy dni nic nie jadłem...
- No co ty Józek, tak nie można. Zmuś się Józek, zmuś!
W firmie, gdzie teoretycznie pracowali od 8:00 do 16:00, ale w rzeczywistości nikt nie przychodził przed 8:30 i nie wyłaził przed 17:00, system działał do czasu zmiany kierownictwa. Jedną z pierwszych decyzji nowego szefa była "poprawa dyscypliny pracy". Sprowadzała się ona do tego, że obiecano płacić nadgodziny za pracę po 16, ale za to każde spóźnienie powyżej 10 min. miało być odnotowywane w specjalnym zeszycie z wyrysowanymi długopisem rubrykami:
- data
- nazwisko
- wielkość spóźnienia
- powód spóźnienia
- działania podjęte w celu jego minimalizacji.
Ludziom pomysł się nie podobał, a juz najbardziej z tego powodu cierpiał jeden facet - 3 lata do emerytury, nieprzeciętny mózgowiec, pełno patentów i wniosków racjonalizatorskich i w ogóle kupa zalet. Wszystko z wyjątkiem punktualności. No i oczywiście jako pierwszy spóźnił się o ponad pól godziny i musiał się wpisać do zeszyciku. Jego wpis wyglądał mniej więcej tak:
- data
- nazwisko
- powód spóźnienia: "Wstałem jak zwykle o 6:30, umyłem się
i na chwile wszedłem do sypialni. Popatrzyłem na żonę i dostałem erekcji - w moim wieku takiej okazji nie wolno marnować."
- działania podjęte w celu minimalizacji spóźnienia -
napisał: "Zrezygnowałem ze śniadania".
John budzi się po firmowej imprezie z potwornym kacem. Idzie do kuchni, siada przy stole, żona podaje mu kubek kawy.
- Słuchaj, powiedz mi, co się działo, bo nic nie pamiętam - mówi mężczyzna. - źle się zachowywałem?
- Fatalnie - wzdycha żona. - Zrobiłeś z siebie kompletnego głupka, obraziłeś cały zarząd i prezesa.
- To idiota - mruczy John. - Szczam na niego.
- To właśnie zrobiłeś. I on cię zwolnił.
- Cóż, pieprzyć go.
- To też zrobiłeś. I w poniedziałek o 9 masz być z powrotem w robocie.
Przyjechał Anglik od Polski, przychodzi do sklepu i pyta ekspedientkę:
- Do you speak English?, ekspedientka na to:
- Yes, I do.
Anglik z ulgą Uffffffffffffffff i mówi :
- Marlborro, please
Strony: | 1 | ... | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | ... | 119 |